Po niedawnej wyprawie na Skrzyczne w ramach Korony Gór Polski, tak nas zauroczył Beskid Śląski że postanowiliśmy tu wrócić.
Tym razem postanowiliśmy zdobyć kilka szczytów do Korony Beskidu Śląskiego. Razem z Wojtasem z rana wyruszyliśmy pociągiem z Warszawy do Bielska-Białej a stamtąd taksówką na Przełęcz Salmopolską, ta taksówka była jedyną i najszybszą opcją dostania się na szlak. Z przełęczy czerwonym szlakiem przez Malinów ( 1115 m n.p.m. należy do korony) doszliśmy na Malinowską Skałę ( 1152 m n.p.m. też należy do korony). Między oboma szczytami na chwilę zboczyliśmy ze szlaku aby się zagłębić w niewielką czeluść Jaskini Malinowskiej. Na Malinowskiej Skale nastąpiła dłuższa przerwa na najdłuższą sesję zdjęciową tego dnia. Piękna skalna wychodnia na szczycie z której roztacza się fantastyczny widok na okolicę a do tego Wojtas który chciał mieć zdjęcie z każdym fragmentem skały zajęła nam trochę czasu. Teraz już zielonym szlakiem maszerujemy przez Kopę Skrzyczeńską ( 1189 m n.p.m. należy do korony ) oraz Małe Skrzyczne ( 1211 m n.p.m. należy do korony) wprost do schroniska na Skrzycznem ( 1257 m n.p.m. oczywiście też należy do korony ). Tu czas się posilić, chwilę odpocząć i trochę przyspieszyć bo jeszcze trochę przed nami. Schodzimy niebieskim szlakiem wprost do Szczyrku, mimo szczytu sezonu wakacyjnego w czasie zejście nie spotykamy nikogo ( dosłownie żadnego człowieka na całym zejściu a nie było jeszcze ciemno). Na przystanku w Szczyrku meldujemy się o 19-30 i czekamy na autobus do Bielska gdzie mamy zarezerwowany hotel. Piękny ten Beskid i już mam w głowie kolejne pomysły na wyprawy w tym paśmie ale poczekam do wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz